Ostatnio opowiadałam dziecku, że „kiedy mama była mała..” dzieci całe dnie spędzały na dworze. Na próżno wołano nas do domu, a zabaw nikt nam nie musiał wymyślać. Nie było czegoś takiego jak nuda. Kreatywność dzieci nie miała granic. Królów podwórka było wielu – wśród chłopców było to dziecko z piłką do nogi, wśród dziewczynek posiadaczka gumy do skakania. Jak owe dziecko szło do domu i zabierało swój fant, trzeba było szukać nowej zabawy. Zabawy, na których w dzieciństwie spędzaliśmy całe dnie, są zupełnie obce współczesnym dzieciom. Berek, skakanie w gumę czy „zośka” zostały wyparte przez komputery, tablety i konsole do gier. Po powrocie ze szkoły nasze pociechy wolą włączyć telewizor lub laptopa i zagrać w elektroniczną wersję podwórkowej gry.
Zabawy dla świeżym powietrzu są ważne
Na próżno dzisiaj szukać dzieci na podwórkach, placach zabaw czy na przysłowiowym „trzepaku”. Warto się zastanowić, czy pozwalając im na zaszycie się w pozornie bezpiecznym domowym zaciszu, nie wyrządzamy im krzywdy. Wśród rówieśników dziecko uczy się prawidłowych zachowań międzyludzkich, współpracy, zdrowej rywalizacji, staje się zaangażowane i kreatywne. Praktycznie nie ma czasu na nudę. Spędza wartościowo czas, który ma ogromne znaczenie dla jego zdrowia zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.
Przesiadując długie godziny w domu, maluchowi trudno jest się później odnaleźć wśród dzieci. Jest często wyalienowany, nie umie współpracować i nawiązywać kontaktu z rówieśnikami.
Zabawy dla dzieci z dawnych lat
- Baba Jaga patrzy – to zabawa dla minimum czterech graczy. Jedno z dzieci jest Babą Jagą, pozostałe stają w odległości około 10-15 metrów od niej na określonej wcześniej linii. Baba Jaga odwraca się i mówi: „Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy”, na to hasło dzieci zastygają w bezruchu. Jeśli któreś z nich się poruszy, Baba Jaga eliminuje je z gry. Wygrywa ten, kto pierwszy dotrze do Baby Jagi.
- Zośka – to gra zręcznościowa polegająca na podbijaniu nogami małej szmacianej lub wełnianej piłki wypełnionej piaskiem lub ziarnem. Im dłużej graczowi uda się podbijać lotkę, tym lepiej. „Zośka” ma kilka odmian, można grać indywidualnie, w parach lub w większych grupach.
- Cymbergaj – do gry potrzebna jest płaska powierzchnia, przynajmniej trzy monety oraz grzebień. Zasady są nieco podobne do tych obowiązujących w meczu piłkarskim. Mniejsza moneta pełni rolę piłki, dwie większe to zawodnicy. Zawodnicy wyznaczają środek, pola karne i bramki. Celem gry jest strzelenie monetą jak największej liczby goli w bramkę przeciwnika.
- Dwa ognie (nazywana także „zbijakiem”) – zabawa podwórkowo-drużynowa, do której potrzebna jest dowolna liczba graczy. Dzieci dzielą się na dwie drużyny i wyznaczają tzw. matki. Zajmują swoje miejsca na prostokątnym boisku podzielonym na dwie połowy. „Matki” ustawiają się za polem drużyny przeciwnej. Zadaniem uczestników jest „zbijanie” piłką zawodników drużyny przeciwnej.
- Podchody – gra terenowa, w której biorą udział dwie grupy – uciekający i szukający. Pierwsza drużyna pozostawia za sobą znaki i zadania, które należy wykonać. Druga wyrusza około 15-30 minut po pierwszej i ma za zadanie rozwiązać wszystkie pozostawione na trasie zagadki. Drużyna uciekająca wygrywa, gdy zadania nie zostaną rozwiązane, a pościgowa, gdy złapie drużynę uciekającą przed dotarciem do określonego celu.
- Kapsle – na ziemi rysujemy tor z wyznaczonym początkiem i końcem. Trasa może zakręcać i mieć przeszkody. Do gry potrzebujemy minimum dwóch osób i kapsli od butelek. Pstryknięciami w falowany bok kapsla poruszamy się do przodu.
Pokaż dziecku inny świat
Przypomnienie pociechom zabaw z dawnych lat może być świetnym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Pokażmy dzieciom, jak my bawiliśmy się w ich wieku, być może niektóre propozycje przekonają ich do wspólnej aktywności i zachęcą do częstszego przebywania na podwórku. Pokażmy im, że istnieje świat poza elektroniką, że bez niej też da się świetnie bawić. Ba! Da się bawić dużo lepiej, niż samotnie przed ekranem! To do nas należy ten obowiązek.